Zależność między działkami rekreacyjnymi, a mieszkaniami.
Zależność pomiędzy małymi mieszkaniami a działkami rekreacyjnymi na peryferiach miast?
Jak najbardziej.
W czasach zamierzchłej “komuny” oczywistym było, że mieszkań nie ma. Młodzi dość szybko zakładali rodziny, i szybko pojawiały się dzieci, ale wciąż mieszkali kątem u rodziców.
Na 50 – 60m2 mieszkały zazwyczaj dwie rodziny – dziadkowie, ich dzieci i wnuki. Wczasy nad morzem były luksusem. Fantastyczną odskocznią, a jednocześnie rajem dla dzieciarni były działki rekreacyjne na niedalekich peryferiach miast, przeważnie na skraju lasu, blisko rzeki, czy jeziora. Miejsca, gdzie każdy miał więcej przestrzeni życiowej, a jednocześnie maluchy mogły korzystać z wszelkich dobrodziejstw natury: świeżego powietrza, własnych owoców, czy warzyw. I mleka od krowy z pobliskiego gospodarstwa. Gdzie można było spędzać każdą wolną chwilę – od wczesnej wiosny do później jesieni. I to wszystko “na własnym”.
Niewiele ponad dekadę od tych przaśnych czasów, rynek nieruchomości przeszedł ogromną transformację. Młodzi mogli pozwolić sobie na własne mieszkania, które dość szybko zamieniali na domy jednorodzinne na obrzeżach miast. Domy z ogrodem zapewniającym kontakt z przyrodą i jednocześnie absolutnie wypierającym potrzebę korzystania z działek rekreacyjnych z domkami o średnim, peerelowskim standardzie. Rekreacja ta nagle okazała się być nikomu niepotrzebna.
I tak tętniące dotychczas podwarszawskie działki rekreacyjne nad Wkrą, Narwią, czy w okolicy Zegrza pustoszały, a kolejne pokolenia młodych korzystały z pięknych wypielęgnowanych ogrodów przy własnych domach jednorodzinnych.
Dwadzieścia lat później, rynek nieruchomości obiera kolejny kurs. Kredyty nie są już tak dostępne, jak kiedyś. Średni kredyt bowiem pozwala jedynie na zakup małego mieszkania, i tym samym, młodych stać na małe lokum, często jedno, lub dwupokojowe. Kupują w mieście, bo chcą być jak najbliżej centrum, szkół, komunikacji, znajomych, pubów i miejsca pracy.
I nagle okazuje się, że to wszystko nadaje działkom rekreacyjnym sens istnienia i daje im drugie “życie”. Młode małżeństwa zaczynają intensywnie szukać dla siebie i swoich pociech możliwości jak najczęstszego przebywania na świeżym powietrzu. Blisko miasta. Ważne, by szybko dojechać. Istotne, aby z domkiem, bo wówczas, poza sezonem wiosennym, można spędzić tam z dziećmi tydzień, lub więcej czasu w okresie wakacyjnym. Dobrze, by obok lasu, rzeki, czy jeziora.
W ten oto sposób historia zatacza koło, i działki rekreacyjne są znów obiektem marzeń. Miejscem wymarzonego wypoczynku dla rodzin z dziećmi. A wracając do tezy postawionej w tytule tekstu: istnieje absolutna korelacja pomiędzy mieszkaniem w małych mieszkaniach a potrzebą posiadania działki rekreacyjnej. Po epoce “komuny” jest to kolejny moment, gdy możemy to wyraźnie zaobserwować.
Warto się pospieszyć, jeśli chcemy jeszcze w tym roku spędzić wakacje na własnej działce rekreacyjnej. Bo zainteresowanie w tym właśnie okresie jest wzmożone, a najciekawsze propozycje bardzo szybko znikają