Nie da się pompować balona bez końca. Kiedyś pęknie – mówi Joanna Lebiedź, ekspertka Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości (PFRN).
Kryzys na rynku nieruchomości w ostatnich latach wieszczono kilka razy. Dziś nad rynkiem zbierają się czarne chmury. Rynek nieruchomości podlega cyklicznym wahaniom koniunktury. Zwyżki i spadki cen następują po sobie naprzemiennie. Gdyby pociągnąć linię ciągłą, wyznaczając maksymalne i minimalne ceny, powstałaby piękna i w miarę foremna sinusoida. Przy czym maksymalne wartości osiągane przez nieruchomości na przestrzeni tych lat, pomimo okresowych spadków, rosną. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat były trzy kryzysy. Możemy je dokładnie zdefiniować, ponieważ już zaistniały i się skończyły. Ostatnim najbardziej dotkliwym i długotrwałym był kryzys lat 2007–2012, choć wskaźniki GUS jako początek zapaści mogą wskazywać rok 2008 lub przełom 2008 i 2009 r.
Jeśli chodzi o mieszkania na wynajem, to można śmiało stwierdzić, że uchodźcy uratowali polskich rentierów. Najmy autentycznie „siadły” podczas pandemii, zarówno te krótko, jak i długoterminowe.
W sierpniu 2021 możemy już mówić o niewielkim spowolnieniu rynku mieszkaniowego. Z całą pewnością, klienci nie rozchwytują wszystkiego „na pniu” i nie ma takiego szaleństwa jak jeszcze kilka miesięcy temu, czy na początku pandemii.
1.„Czy zawsze trzeba płacić agencji nieruchomości? Jak nie płacić prowizji?” Takie pytania zadał autor tekstu, który pojawił się na jednym z portali, ale został szybko zdjęty. No właśnie, zawsze trzeba płacić?
Wysyp mieszkań „pofrankowych” był spektakularnie zauważalny w latach 2012-2016, zanim jeszcze klienci mogli liczyć na jakiekolwiek wygrane czy negocjacje z bankiem.
Prognozy na temat „co będzie z rynkiem nieruchomości po uspokojeniu się pandemii” zaczynają się mnożyć jak króliki w Australii. I jak zwykle w takich sytuacjach, każda z opinii inna i wieszcząca inne scenariusze.
Jeszcze miesiąc temu, absolutnie żaden inwestor nabywający, czy wynajmujący mieszkania pod najem krótkoterminowy, w najśmielszych marzeniach nie zakładał takiego scenariusza, jakie właśnie pisze nam życie.
Mieszkania, nie będące lokalami stricte użytkowymi, bardzo często są wykańczane i następnie wynajmowane jako biura i tak też funkcjonują. Dotyczy to zarówno lokali mieszkalnych położonych na parterach budynków, bloków czy kamienic, jak i mieszkań na wyższych kondygnacjach.